środa, 4 maja 2016

Rozdział 1: Telefon


Lotnisko jak zwykle było pełne zabieganych ludzi. Z trudem przecisnęłam się przez ogromne tłumy ciągnąc za sobą ciężką, wypchaną po brzegi walizkę i starając się nie stracić z pola widzenia taty. Oboje szukaliśmy wzrokiem Ramallo, który zobowiązał się przyjechać po nas i zawieść do domu. Nie zjawił się jednak na umówionym miejscu i nie odbierał telefonu, toteż zmuszeni byliśmy tułać się po obszernym lotnisku.
-Nie wierze w tego człowieka.-warknął pod nosem zdenerwowany tata, po raz setny wybierając numer swojego przyjaciela i rozglądając się na boki. 
-Może stoi w korku i telefon mu się rozładował.-powiedziałam, starając się go uspokoić. 
Zaczęłam żałować, że nie zjadłam niczego w samolocie. Byłam głodna i zmęczona. Marzyłam jedynie o długiej kąpieli, sporym kawałku ciasta czekoladowego Olgi i położeniu się w wygodnym, ciepłym łóżku. Chciałam jak najszybciej znaleźć się domu, zwłaszcza, że umówiłam się jeszcze z Francescą, którą koniecznie pragnęłam zobaczyć. Dla niej zawsze znajdę czas, w końcu to moja przyjaciółka. Myślałam też o spotkaniu z Leonem, ale on nie miał czasu. Musiał posiedzieć na torze motocrossowym, a ja chyba nie byłabym w stosunku do niego fair, gdybym mu tego zakazała. W końcu to jego pasja. 
-Może tutaj zaczekajmy.-zaproponowałam, gdy w zasięgu mojego wzroku znalazł się automat z przekąskami.-Mogłabym iść kupić sobie coś do jedzenia? Umieram z głodu....
-Jasne, że tak, Violu.-odpowiedział z delikatnym uśmiechem, ponownie wyciągając komórkę.-Ja jeszcze spróbuje się do niego dodzwonić, ewentualnie weźmiemy taksówkę. 
Odwzajemniłam uśmiech, cmoknęłam tatę w policzek i ruszyłam w stronę upragnionego jedzenia. Wyciągnęłam z torebki portfel i wybrałam rogalika z czekoladą, który po chwili znalazł się w moich rękach. Może to nie żadna wybitna potrawa Olgi ale zawsze coś. 
-Yh, przepraszam.-usłyszałam za sobą męski, nieznajomy głos.-Masz może telefon? Muszę zadzwonić, a mój się rozładował... Jeśli to nie problem to czy mógłbym skorzystać z Twojego? To naprawdę bardzo ważne...
Odwróciłam się. Stałam twarzą w twarz z przystojnym brunetem, który uśmiechał się do mnie lekko. W pierwszej chwili zaniemówiłam i poczułam się trochę zakłopotana, jednak w porę się opamiętałam. Włożyłam rękę do torebki i po chwili wręczyłam mu swoją komórkę. 
-Ee, tak, nie ma problemu...-wymamrotałam uśmiechając się nieporadnie.
Chłopak uśmiechnął się jeszcze szerzej, ukazując szereg białych, prostych zębów. Szybko odblokował wyświetlacz i wybrał numer. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić, więc po prostu zajęłam się pochłanianiem reszty rogalika, przysłuchując się rozmowie, a raczej jej strzępką, prowadzonej przez nieznajomego. 
-To ja, Diego. Rozładował mi się telefon i nie miałem jak zadzwonić. Ale w każdym razie jestem już w Buenos...
-...
-Nie, nie mam pojęcia jak trafić. Obiecałaś, że po mnie przyjedziesz! Jestem tu pierwszy raz...
-...
-No dobra, jakoś sobie poradzę. Wezmę taryfę, jak się zgubie to będzie Twoja wina! Pa. 
Rozłączył się i oddał mi telefon. Wyglądał na zagubionego, co zupełnie nie pasowało mi do jego image'u. Miał na sobie czarne spodnie z dziurami na kolanach, skórzaną kurtkę i bordowy t-shirt. 
-Strasznie Ci dziękuje, uratowałaś mi życie!-powiedział oddając mi telefon.-Dopiero tu przyjechałem a niezbyt orientuje się w terenie, jak pewnie zauważyłaś... Ej, chyba troszkę się ubrudziłaś...
Spojrzałam na zablokowany wyświetlacz telefonu. Rzeczywiście, ja, jak to ja, zawsze musiałam się ubabrać przy jedzeniu. Tym razem na moim nosie widniała spora czekoladowa kropka. Brawo, Violetta!
Chłopak, widząc moje zażenowanie krótko się roześmiał, po czym przejechał opuszkami palców po miejscu, w którym się ubabrałam po czym oblizał jedną z nich, do której przywarło nadzienie rogala.
-Słodka.-skomentował żartobliwie, poruszając śmiesznie brwiami. Nie mogłam się nie roześmiać. 
-Violetta!-usłyszałam głos niewątpliwie należący do mojego taty. Momentalnie się odwróciłam. 
Mierzył bruneta nieprzyjemnym wzrokiem, a tuż obok niego stał zakłopotany Ramallo, który pewnie już dostał opieprz za spóźnienie. 
-Zbieraj się, jedziemy do domu. Miałaś racje, korek i rozładowany telefon.-powiedział spokojnie, przenosząc wzrok na mnie, za co byłam mu wdzięczna.-To Twój nowy kolega?
-Ym, tak, można tak powiedzieć.-mruknęłam, po czym zwróciłam się do chłopaka.-Do zobaczenia.
Zgarnęłam swoją walizkę i pośpiesznie ruszyłam przed siebie mając nadzieję, że tata nie zechce pouczać bruneta, co w jego przypadku było bardzo możliwe. Mimo znacznej poprawy naszych stosunków w dalszym ciągu był tym nadopiekuńczym tatusiem, który najchętniej odsunął by ode mnie wszystkich chłopaków. Nie chciałam, aby jego nieprzyjemna strona widziała światło dzienne, więc starałam się unikać z nim tematów dotyczących płci przeciwnej. To by go tylko zdenerwowało, a to nie było ani trochę potrzebne.
-Pa...-zdołałam jednie usłyszeć, po zrobieniu paru kroków. Uśmiechnęłam się pod nosem.
Miałam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy, choć tak naprawę szanse były znikome. Buenos Aires było sporym miastem, a ja znałam jednie jego imię. Równie dobrze mógł mieszkać w zupełnie innej części stolicy. A poza tym miałam Leona i to jego kochałam. Diego zdążyłam jedynie lekko poznać, choć tak właściwie nie mogłam tego tak nazwać. Powinnam skupić się na tym co mam, zwłaszcza, że teraz moje życie było naprawdę dobrze. A żaden chłopak poznany na lotnisku nie powinien mieszkać mi w głowie jedynie dlatego, że ma ładną buźkę. I tego postanowiłam się trzymać.

*
Gdy tylko znalazłam się w domu wylewnie przywitałam się z Olgą i Angie, które uściskały mnie już na progu. Oczywiście otrzymałam w pełni zasłużony kawałek ciasta i spory kubek lemoniady. Opowiedziałam w skrócie jak minęły mi wakacje, czego kobiety wysłuchały zadając co chwile jakieś pytania dotyczące wyjazdów. Stęskniłam się i za ciocią i za gosposią więc rozmowa z nimi po tak długiej rozłące sprawiła mi dużo radości. Tata również do nas dołączył, przez co poczułam się naprawdę szczęśliwa. Tak rodzinna atmosfera nie panowała już dawno w naszym domu.
Równo o dziewiętnastej byłam wykąpana, przebrana w piżamę i gotowa na wieczorną wizytę Fran. Jak zwykle punktualna brunetka zjawiła się w moim pokoju niedługo potem z papierową torbą pełną kolorowych babeczek z naszej ulubionej piekarni. Zajadając słodkości usadowiłyśmy się na moim łóżku.
-Nie mogę się doczekać powrotu do Studio i jutrzejszej imprezy.-powiedziała Francesca zajadając się truskawkowym przysmakiem. 
-Ja też i to bardzo! Zwłaszcza Leona i Cami, nie widziałam ich od zakończenia roku.-odparłam poprawiając sobie poduszkę pod głową. 
Organizatorem  i pomysłodawcą jutrzejszego przyjęcia był Pablo. Podobno w przygotowaniach pomagali wszyscy nauczyciele, jednakże według Angie to on najbardziej się do tego przyłożył. Jutro mieliśmy się dowiedzieć o wszystkich szczegółach imprezy, czego nie mogłam się doczekać. 
Z początku zastanawiałam się czy aby na pewno mówić Fran o spotkaniu z Diego. Mogłaby coś sobie jeszcze pomyśleć i stwierdzić, że znowu będę miała dylemat. Nie chciałam, aby prawiła mi kazania, a wiedziałam, że chwilami lubiła mnie pouczać. W ostateczności stwierdziłam, że nie powinnam niczego przed nią ukrywać, nawet takich głupot jak poznanie chłopaka, z którym nie wiąże się przyszłości, w jakikolwiek sposób. 
-Więc mówisz, że był przystojny?-zapytała z przysłowiowym bananem na twarzy, kiedy skończyłam streszczać moją dzisiejszą, małą przygodę. 
-Tak, bo taka prawda. Ale to nie ma znaczenia, to tylko jedno spotkanie.-odpowiedziałam, po czym wepchnęłam sobie do ust spory kawałek babeczki czekoladowej. 
-Ta, a jednak ciągle o nim myślisz.-zarechotała, za co dostała jaskółkę w bok.-No dobra, widzę że to lekko drażliwy temat, więc może na razie go skończmy, bo wrócę do domu cała w siniakach.W każdym razie, mam nadzieję, że mi odpowiesz, bo dręczy mnie to od kiedy powiedziałaś że na razie widziałaś się tylko ze mną: Co z Leonem?
-A co ma być?-zapytałam niezbyt rozumiejąc, co przyjaciółka ma na myśli. 
-Dlaczego się z nim nie spotkałaś? 
-Bo siedzi na torze. Nie chciałam go od tego odrywać, wygląda na to, że traktuje motocross bardzo poważnie. Z resztą zobaczę się z nim jutro, co to ma za znaczenie.-mruknęłam. 
Tak szczerze miałam trochę do niego żal, ale w końcu na to pozwoliłam. Chciałam się z nim naprawdę bardzo spotkać, ale skoro wolał sobie jeszcze pojeździć to po co miałam się narzucać? Dał mi to do zrozumienia, niby delikatnie, jednak do mnie trafiło. Z resztą chyba nie ma sensu być zazdrosną o pasję, prawda?
-Wolał jazdę od spotkania z własną dziewczyną?-Francesca wytrzeszczyła oczy, a jej ton sugerował, że postawa Leona wcale jej się nie podobała.
-Nie przesadzasz trochę? Jeju, nic się takiego nie stało, jutro w Studio się z nim zobaczę.
-Chcesz mi powiedzieć, że nie wolałabyś, aby spotkał się z Tobą teraz?-uniosła sugestywnie prawą brew. 
Miała całkowitą rację. To chyba oczywiste, że wolałabym mieć go już przy sobie. Zgodziłam się jednak na jego warunki i nie chciałam wyjść na nachalną. Z każdą chwilą tej rozmowy czułam się coraz gorzej. Nieporadnie, ale zmieniłam temat na ubrania, jakie włożymy na jutrzejszą imprezę. To wszystko brzmiało tak nieprzyjemnie że nieudolnie starałam się wyrzucić z głowy spory fragment naszej konwersacji dotyczący Leona.
Fran poszła około dwudziestej drugiej, zostawiając mnie samej sobie. Wyciągnęłam z walizki różową sukienkę, którą postanowiłam włożyć jutrzejszego wieczoru. Kupiłam ją w Hiszpanii i jeszcze ani razu nie ubrałam, nie licząc kilku minut w przymierzalni. Miałam zamiar dobrze się bawić i wiedziałam, że z przyjaciółmi do tego dojdę. Nastawiłam się też na przyjemny dzień u boku Leona i z myślą, że wszystko się uda zasnęłam. 

*
Bardzo przepraszam, że rozdział jest dopiero teraz. Myślałam, że nikt nie czyta bloga i szczerze powiedziawszy zniknęłam na dłużysz czas z bloggera. Teraz postanowiłam wrócić i pisać dalej, do czego mam już motywacje.
Mam nadzieję, że rozdział się Wam podoba, ja właściwie jestem z niego zadowolona, co u mnie jest rzadkością. 
Bardzo cieszę się też, że są jeszcze jakieś blogi o Dielettcie i niebawem zajmę się ich czytaniem.
Dwójeczka pojawi się niebawem, obiecuje! Z góry chciałabym podziękować za każdy komentarz jaki już się pojawił i mam nadzieję pojawi na tym blogu.
Do następnego!:)

3 komentarze:

  1. Wow! Świetny rozdział.
    Diego i Violetta...
    A Viola i Leon, a niech go tam najszybciej Violetta zostawi XD
    Jeszcze raz rozdział świetny!
    Do następnego
    Dominguezowa <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Całe szczęście, że nie zrezygnowałaś, a szczerze powiedziawszy bardzo się tego obawiałam.
    Tak, jak się spodziewałam rozdział jest równie wspaniały jak prolog ♥
    Możesz się spodziewać mojego komentarza pod każdym z twoich postów, bo Twój blog zwrócił mi nadzieję, że blogi o Dieletcie jeszcze istnieją :)
    A i zostałaś nominowana do LBA na moim blogu - http://la-historia-de-violetta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Historia zapowiada się świetnie, już po przeczytaniu prologu wiedziałam że całe opowiadanie będzie takie, i jest!
    Wiem co to znaczy brak motywacji do pisania i zniknięcia z bloggera, miałam to samo tylko że jak zniknęłam nie wróciłam przez dwa lata.
    Masz we mnie stałą czytelniczkę, a takie świetne opowiadania o Diego i Violettcie to rzadkość ale ciesze się że ktoś jeszcze lubi tą parę.
    Buziaki
    Klars <3

    W wolnej chwili zapraszam do mnie <3
    http://opowiadania-klarisa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Theme by violette